środa, 21 grudnia 2011

Charlie i Fabryka Czekolady, czyli zakociło się na słodko

Zakociło się nam na słodko tym razem. Każdego roku obiecuję sobie, że już nigdy, przenigdy, never ever again, i niestety znów utykam przy stolnicy z łapami w czymś, co żadną miarą nie chce stać się ciastem piernikowym. Z wulkanu pełnego mąki i korzennych przypraw uciekają we wszystkich kierunkach potoki miodowej lawy, cukier puder sypie się na wszystkie strony. Prycham tym pyłem i próbuję oskrobać sobie łapy z dziwnej masy, która na stolnicy jest sypką kaszką, a do rąk klei się jak cholera. Nie pomagają żadne zaklęcia, ale trzeba to przetrzymać , bo oto nagle z bezkształtnego tworu zaczyna wyłaniać się  coś, co od biedy można już uznać za materiał do wykrawania pierników. Żongluję zatem trzema blachami z ładunkiem serduszek, gwiazdek, księżycków, i tych namniejszych cholerników: bałwanków i mikołajków i aniołków z foremek jak z dziecinnego kompletu. Po upieczeniu apokalipsy część druga, bo trzeba jeszcze ozdobić cale hałdy i końca temu nie widać… Pędzlujemy cierpliwie białym lukrem albo czekoladą, przyklejamy orzeszki, rodzynki, migdały, sypiemy kokos i kolorowy maczek na lukier, na pierniki, na stół, podłogę i siebie nawzajem. Lukier kapie, maczek się sypie, a Ernie i Kostia grzebią swymi uczniowskimi łapinami (wiecie, co to znaczy) to w kokosowych wiórkach, to w cukrowych perełkach, potem oczywiście trzeba paluszki oblizać…Może na tym polega fenomen naszych pierników, że choć nie piękne jak na wystawę, to jednak smaczne i atrakcyjne – po prostu przez odpowiednie kocięta oblizane.
No to mamy całą menażerię: gwiazdki i serca wszelkich formatów, całuski, Mikołaje z workiem prezentów, anioły z migdałowymi skrzydłami, bałwanki białe od kokosowych wiórków, tajemniczo uśmiechnięte półksiężyce jak u Rosiny Wachtmeister, a ostatnio… Ostatnio właśnie zostaliśmy dokoceni foremką w kształcie Felis domestica, więc wypiekłam kilka miotów i zrobiło się niezłe stadko. Do wyboru: czarne i białe. No, to: Crna macka, beli macorpierwsze koty za płoty…


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Skomentuj