sobota, 31 grudnia 2011

Blessings of a single mother czyli w łóżku z pilotem

Postanowienia noworoczne sprawiały mi zawsze wiele trudności. Przy obiecankach człowiek czuje się lepszy: nie będzie się objadał ani oddawał opilstwu, łypał grzesznym okiem na przedstawicieli płci przeciwnej, spóźniał do pracy, lekceważył obowiązki, ryczał na dzieci jak sierżant piechoty morskiej, przeklinał jak szewc ani gardził radami starszych (i mądrzejszych). Ogólnie ma ochotę być aniołem w ludzkiej postaci, wystarczy jednak małe odstępstwo od dobrowolnie narzuconych, wyśrubowanych norm, a zaczyna się powolne odpuszczanie i równia pochyła. Orgie jedzeniowe, niekończące się degustacje procentowych napojów, liczne fantazje na temat przedstawicieli płci przeciwnej jak też ochocze i grzeszne wprowadzanie ich w życie, notoryczne spóźnienia i bumelki w pracy, niechciejstwo i tumiwisizm, wyklinanie w łacinie klasycznej i kuchennej, stresowanie nieletnich podopiecznych nieprzystojnymi rykami i deprecjonowanie słowem i czynem rad światłych starców (nic nie kumających rodziców-emerytów), a w efekcie – moralniak. Z uwagi na powyższe, mogę podjąć tylko jedno postanowienie noworoczne: żadnych postanowień.
Żeby jednak nie było tak po linii najmniejszego oporu, mogę powiedzieć, że BĘDĘ SIĘ STARAĆ bawić się i tworzyć najlepiej jak potrafię, kochać szczerze i z pasją, traktować bliźnich tak mile i uprzejmie, jak na to zasługują i wykonywać swoje obowiązki w sposób należyty. Myślę, że te starania pochłoną mnie na tyle, by dalszych obietnic na razie nie składać J

Mam nadzieję, że tegoroczne zmiany przyniosą pozytywne owoce w przyszłości, a na razie, pośród noworocznych fajerwerków...as a free person  I can still count my blessings:

Mogę:
Gotować spaghetti z domowym sosem pomidorowym przez 7 dni w tygodniu –chłopcy zmiotą wszystko do czysta i będą zachwyceni.
Pozwolić chłopcom gotować, aby mieli posiłek i satysfakcję J
Wracać do domu wcześniej lub później niż zwykle bez ryzyka zdenerwowania kogoś lub siebie.
Przechodzić z dziećmi na skróty przez dziurę w płocie (póki się mieszczę).
Robić zawody, kto głośniej i przeraźliwiej potrafi pisnąć.
Grać z synami w karty lub kości pirackie.
Oglądać wspólnie po raz setny Piratów z Karaibów cz.1-4.
Czytać przy jedzeniu.
Czytać w łóżku bez komentarzy, że światło lampki razi i przeszkadza.
Czytać w łóżku tak długo, aż wyląduję nosem na książce.
Rozkładać kilka robótek na raz i gubić kłębki włóczki po całej podłodze.
Zamotać się we włóczkach jak kot.
Zasnuwać mieszkanie zapachem farby do szkła, nie narażając się na uszczypliwe lub/i cierpiętnicze komentarze.
Ozdabiać własnymi wyrobami wszystkie (nieliczne) wolne miejsca na półkach i parapetach.
Wieszać na ścianach obrazki według własnego uznania.
Nie odbierać niektórych telefonów.
Prowadzić liczne, długie i ciekawe rozmowy telefoniczne bez zbędnych uwag osób trzecich.
Słuchać Bee Gees i wyłączać dopiero wtedy, kiedy JA mam już (chwilowo) dość falsetów.
Wspólnie śpiewać i tańczyć bez skrępowania.
I wtedy, kiedy tylko mam chęć, wylądować w łóżku z pilotem.

Od telewizora J


Wszystkiego dobrego w Nowym Roku !!!

piątek, 30 grudnia 2011

Indiana Jones i Mumia Starej Bułki

Czyli: co można znaleźć w plecaku czwartoklasisty? Najwyraźniej nie trzeba zostawać archeologiem, ani udawać się na wyprawę badawczą, by podczas rutynowego sprzątania natknąć się na relikty niegdyś smacznych i pieczołowicie przygotowanych przekąsek... Przetoczyły się przez nasz dom już trzy czy cztery tajfuny w związku z pozostawianiem resztek jedzenia w plecaku. Razu jednego ofiarą padł tornister, któremu nie usunięta zawczasu bułeczka z szynką po trzech wakacyjnych tygodniach udzieliła różnobarwnych wykwitów i tajemniczych a trujących wyziewów. Za drugim razem oskarżyliśmy niewinnie naszego kościstego Konstantego o chomikowanie nie zjedzonych śniadań, jednak omyłka wyszła na jaw, gdy podczas wizji lokalnej wskazano, gdzie ujawniono zwłoki. Każdego dnia po powrocie pytam moich kawalerów, czy śniadanie zjedzone (podchwytliwe pytanie dodatkowe: a z czym było?). Każdy z dumą zeznaje, że śniadanie zjadł i potwierdza jego zawartość. Jakim zatem cudem przy dzisiejszym sprzątaniu natknęłam się w plecaku Erniego na CZTERY na wpół zmumifikowane  zwłoki kanapek, z nienaruszoną folią, całkowicie zapomniane i pozostawione swobodnej maceracji?
Tu w rodzicu zaczyna się walka policjanta z badaczem. Policjanta krew nagła zalewa i już by się rozdarł na cały regulator, gdy nagle spośród dredów wyłania się Sparrow-badacz z pytaniem: Jak on to robi? I po co?
Erneście, synu mój pierworodny, jak jesteś w stanie to uczynić, by nie pamiętać o zjedzeniu danego śniadania? By w zapomnieniu pozostawić go w plecaku i nie sprawdzić po powrocie, czy coś nie zalega? By pakując następne śniadanie, NIE WIDZIEĆ spoczywającej tam poprzedniej bułki? By nie widzieć CZTERECH KOLEJNYCH  bułek? Zaiste, zagadkowa to sprawa.
Patrzy na mnie łagodnie ten Trąbiszewski. W jego jasnych, szczerych oczach widać takie samo zdumienie: jak to się mogło stać? Przecież ja tych bułek NIE WIDZIAŁEM.
- Czy to znaczy, że ktoś je podkłada? Jakiś podkładacz bułek?
A Ernie mi na to:
- Ale mamo, ja jak pakuję śniadanie, to otwieram tylko tyle zamek, żeby nowe wsadzić, i tego starego nie widzę.

A.
Chryste, znaczy, cierpliwości.


wtorek, 27 grudnia 2011

Wieści włóczkowe: Kręgiel ma brata !

W rodzinie pojawił się nowy kotek. Szaruś w białe pręgi otrzymał imię Weissohr Bjaue Uschko i wkrótce uda się na zachód od Łaby, kolonizować tamtejsze tereny. Z racji zainteresowania kwiatami chyba zostanie działkowcem :) Przepraszamy za nieliczne zdjęcia, jednak nasz model nie miał zbyt wiele czasu, gdyż pakował już (się do) walizki. Życzymy mu viel Spass Und viel Glück bei Sarah !




Tymczasem u nas lazaret. Książę Konstanty zaniemógł poważnie na gardło i zmuszony jest brać gorzkie leki. Gdybyż jeszcze pomagały tak skutecznie, jak ohydnie smakują ! Niestety, najprawdopodobniej Jego Wysokość czeka przedłużenie kuracji, aby mógł powrócić do pełni sił i swego naturalnego głosu. Na razie z ust jego wydobywają się najwyżej nieartykułowane dźwięki, gorączka jego ciało trawi, a i siły często go opuszczają. Lubo dostojny pacjent w chwilach polepszenia nie stroni od rozrywek dla wieku swego przypisanych, kosultacja z nadwornym medykiem będzie konieczna.
Książę Ernest bawił na dworze Księżnej Marii, gdzie spotkał się z zagranicznymi kuzynami. Konwersacja z nimi tak go przejęła, że i wśród nocy, przez sen wprawną niemczyzną się posługuje.

piątek, 23 grudnia 2011

Mistletoe and wine


Nawet nie pomyślałam w tym roku o jemiole, chociaż jest jej dużo w okolicy. Niestety, mimo najszerszych chęci nie jestem kotkiem, który zbrojny w chwytne pazurki wspiąłby się na drzewo, a rzucanie przedmiotami, aby jemiołę strącić mogłoby być uznane za chuligański wybryk. 
Tymczasem okazało się , że jak zawsze można liczyć na naszych przyjaciół, zakładowych ochroniarzy. Silna grupa w składzie: pan Krzysiek, Uchachany i Młodzianek wiedziała, że dziś będziemy się dzielić opłatkiem, więc postanowili mnie zaskoczyć podarunkiem w postaci jemioły wielkiej jak młyńskie koło. Została sprawiedliwie rozdzielona pomiędzy koleżanki, które najpewniej już ją sobie odpowiednio zawiesiły i całują się pod nią zawzięcie. Tak trzymać !




Karen Carpenter śpiewa nam swoim głosikiem jak srebrny dzwoneczek, a my życzymy wszystkim Radosnych Świąt !!! 
Zapiernikowani, cynamonem przyprawieni, grzańcem zaprawieni, zawełnowani, makiem zasypani, miodem zasłodzeni, karpia ogonem majtnięci, uszkami zalepieni, lametą ustrojeni, brokatem szczodrze obsypani, w anioła zasłuchani, choinką skłuci i jej światłem opromienieni...

czwartek, 22 grudnia 2011

Barry Gibb, Robin Gibb, Maurice Gibb...Trochę się gibie tam *

“One of us is OK, two of us is pretty good, but three of us together is magic”. Maurice Gibb




*Marek Niedźwiecki, Lista przebojów Programu Trzeciego. Komentarz do piosenki "You Win Again", jesień-zima 1987

środa, 21 grudnia 2011

Charlie i Fabryka Czekolady, czyli zakociło się na słodko

Zakociło się nam na słodko tym razem. Każdego roku obiecuję sobie, że już nigdy, przenigdy, never ever again, i niestety znów utykam przy stolnicy z łapami w czymś, co żadną miarą nie chce stać się ciastem piernikowym. Z wulkanu pełnego mąki i korzennych przypraw uciekają we wszystkich kierunkach potoki miodowej lawy, cukier puder sypie się na wszystkie strony. Prycham tym pyłem i próbuję oskrobać sobie łapy z dziwnej masy, która na stolnicy jest sypką kaszką, a do rąk klei się jak cholera. Nie pomagają żadne zaklęcia, ale trzeba to przetrzymać , bo oto nagle z bezkształtnego tworu zaczyna wyłaniać się  coś, co od biedy można już uznać za materiał do wykrawania pierników. Żongluję zatem trzema blachami z ładunkiem serduszek, gwiazdek, księżycków, i tych namniejszych cholerników: bałwanków i mikołajków i aniołków z foremek jak z dziecinnego kompletu. Po upieczeniu apokalipsy część druga, bo trzeba jeszcze ozdobić cale hałdy i końca temu nie widać… Pędzlujemy cierpliwie białym lukrem albo czekoladą, przyklejamy orzeszki, rodzynki, migdały, sypiemy kokos i kolorowy maczek na lukier, na pierniki, na stół, podłogę i siebie nawzajem. Lukier kapie, maczek się sypie, a Ernie i Kostia grzebią swymi uczniowskimi łapinami (wiecie, co to znaczy) to w kokosowych wiórkach, to w cukrowych perełkach, potem oczywiście trzeba paluszki oblizać…Może na tym polega fenomen naszych pierników, że choć nie piękne jak na wystawę, to jednak smaczne i atrakcyjne – po prostu przez odpowiednie kocięta oblizane.
No to mamy całą menażerię: gwiazdki i serca wszelkich formatów, całuski, Mikołaje z workiem prezentów, anioły z migdałowymi skrzydłami, bałwanki białe od kokosowych wiórków, tajemniczo uśmiechnięte półksiężyce jak u Rosiny Wachtmeister, a ostatnio… Ostatnio właśnie zostaliśmy dokoceni foremką w kształcie Felis domestica, więc wypiekłam kilka miotów i zrobiło się niezłe stadko. Do wyboru: czarne i białe. No, to: Crna macka, beli macorpierwsze koty za płoty…


wtorek, 20 grudnia 2011

Bracia mniejsi wełniani, vol. 2

Ten zawadiacki pręgowany szarutek swoje robocze imię: Kręgiel otrzymał przypadkowo. Kiedy na etapie produkcji widoczny był tylko łebek i korpus, szybkobieżny Kostia minął mnie w biegu  i wypalił:
 Co to za kręgiel?
Kręgiel jest specjalistą felinoterapii włóczkowej i niedługo zostanie asystentem Dawidka. 







niedziela, 4 grudnia 2011

Nowe życie na śniadanie

Te widelce dostały je od pani Agaty. Ja - w Krakowie.




Krakowski Kazimierz - restauracje, sklepiki, galerie - z dala od pośpiechu, tłumu przechodniów. Przed jedną z kamieniczek fiacik upiększony wielobarwnym graffiti. Wchodzimy do autorskiej galerii, a tam ... najdziwniejsze kwiaty wybuchają soczystymi kolorami, kamieniczki tłoczą się jedna przed drugą, mrugają zielonookie żaby, kameleon poluje i pozuje, a królowa odpoczywa. Za wszystkich stron tajemniczo uśmiechają się koty, koty, koty ... 
Wśród autorskiej biżuterii wypatruję bransoletkę zrobioną z ... widelca, która chyba rzuca na mnie czar. Mam trochę obaw, czy nie będzie mnie nawiedzać ktoś, kto nim kiedyś jadł, ale może cieszyłby się, że przedmiot, którego używał stał się dziełem sztuki. Do kompletu - pierścionek, dla odmiany wykonany z deserowego widelczyka. Teraz będę chodzić i przyglądać się swojemu łupowi jak sroka ...






Dalej pobłyskują zawieszki z łyżek, są broszki - skrzypce, fortepian, akordeon. Wytrzeszczają guzikowe oczy metalowe muchy, sowa i koty, galopuje koń, a ryba, skoro nie ma głosu, wbija w nas tylko czerwone spojrzenie. Obok niepokojące kolczyki z lalczynych oczu - może dopiero takie trzeba mieć, żeby zajrzeć wgłąb siebie?
A Kraków? Kolorowy, rozgadany ludźmi, rozhuczany tramwajami, wieczorny, srebrny, szarlotkowy, widelcowy... Czy słońce prześwieca przez pył na kazimierzowskiej ulicy, czy na Brackiej pada deszcz. Czy siedzisz na Plantach, tak blisko, a jednocześnie tak daleko od zgiełku. Wszystko inne, bardziej nasycone. Może to spojrzenie turysty. Jasny Pan, który czasem dłużej tam rezyduje, twierdzi,że krakowskie atrakcje po trzech tygodniach powszednieją. Cóż. Możemy założyć, że Jasny Pan jest wielkim znawcą, wielkim cynikiem, lub ... odwiedza w Krakowie zupełnie inne miejsca ...




Bransoletki, pierścionki i inne artystyczne przedmioty znajdziesz tu: http://jagamakota.pl/

Mój pierścionek ma wygrawerowane inicjały dawnego właściciela: I.M. A teraz? Incredible Malena ? ...