wtorek, 22 grudnia 2015

Skrzynia z prezentami

Esy-floresy dla Madame le Professeur:

 Panna Młoda dla Narzeczonej:


Różowo-zielona dla Mistrzyni Nożyczek i Grzebienia - Ani:


Czerwień strażacka dla Rudej:
  
Opolskie barwy dla Gosi i Janka:

Na bogato, czyli "ze wszystkimi szykanami" dla Kiki:





Kolory dla Danuty i Oliwii:


Dla Babci Basi i Babci Krysi:


Coś małego dla Zosi:





Jeśli kogoś pominęłam, to znaczy, że tym razem nie stanął na mojej drodze... albo nie zdążyłam zrobić zdjęcia :)

A tymczasem na budowie...

Mistrz robót i specjalista BHP nadzorują remont balkonu i prace na rusztowaniach.



sobota, 12 grudnia 2015

Tylko wezmę mój sztormiak i sweter...

Kilkanaście lat temu w księgarni w dziale nowości zawołała do mnie książka o przewrotnym tytule "Jestem nudziarą". Zapaleni czytelnicy mają swoje sposoby na rozpoznanie perły w morzu wydawniczego piasku: szukają ulubionego autora, oceniają po okładce, po opisie z tyłu, kartkują, czytają, nawet wąchają. Nazwisko autorki - Monika Szwaja - nic mi nie mówiło. Okładka - jak to u Prószyńskiego. Opis - zachęcający, zapach - bez znaków szczególnych. Wystarczyło jednak zajrzeć na pierwszą stronę, by książka przemówiła (a nie wszystkie to czynią, niektóre uparte dzieła milczą do ostatniej strony). Nie tylko przemówiła, ale zachęciła do dalszego poznania, i ten sposób nowa literacka przyjaciółka weszła do naszego domu w damskiej torebce. 
Jak przyjemnie jest odnaleźć autora posługującego się żywym, pełnym humoru językiem, bez epatowania wulgaryzmami czy przesadnym naturalizmem. Autora mrugającego do czytelnika okiem subtelnych aluzji i żartów. Lubiącego swoich bohaterów i czytelnika, w ogóle: ludzi.

Książki Moniki Szwai są dowodem na to, że nie jest konieczna dla treści wieloletnia depresyjna trauma, brutalne zabójstwo, makabryczne samobójstwo, pigmalionizm, fascynacja lolitkami, kompleks Edypa, seksoholizm, aseksualizm, fetyszyzm i inne –izmy, aby napisać powieść, którą czyta się z ciekawością i przyjemnością. Wielokrotnie wybuchając niepohamowanym śmiechem.
Lub gryząc paznokcie w oczekiwaniu rozwiązania trudnych problemów.
Bohaterowie Moniki Szwai są w różnym wieku – od jedenastoletniego Jonasza, studentkę Mirandę, przez Ryczące Prawie-Czterdziestki z Klubu Dziewic (Mało Używanych) aż po osiemdziesięcioletnią panią Różę o posturze (i manierach) grenadiera. Życie ich, chwilowo nudne lub jednostajne, pod wpływem różnych czynników zaczyna obfitować w niespodzianki – niekoniecznie miłe, aczkolwiek skutecznie z nudy, marazmu i stagnacji leczące. Uwaga: nie sądźmy bohaterów po pozorach. Dziewczyna o aparycji Miss Scarlett ma niepośledni umysł i metody pedagogiczne, Gbur okazuje się bardzo pomocnym sąsiadem, romans na receptę może się udać, a klasowa babcia honoris causa gardzi moherowym beretem, bo woli przebieranki w roli Karzącej Dłoni Sprawieliwości (całkowicie świeckiej i bezpartyjnej).
W książkach znajdziemy wiele z życia samej autorki: świat telewizji od środka, fascynację górami, miłość do morza i żaglowców, szant i rosyjskich poetów i bardów. W mętnym morzu bestsellerowych romansów i sensacji to erudycyjne perły.
Jeśli ktoś szuka machania tyłkiem lub biustem, epatowania golizną, pędu do pieniędzy i sukcesu za wszelką cenę – tutaj ich nie znajdzie. Chyba, że po stronie antybohaterów, których jest u Pani Moniki niezła kolekcja. Nieletnia córunia – biznesmenka, kupcząca własnym ciałem. Rodzice – nuworysze wypychający nastoletniego syna do wyścigu szczurów, sfrustrowana żona i matka zalewająca problemy alkoholem. Fałszywa przyjaciółka żerująca na problemach koleżanki, despotyczni rodzice dorosłych dzieci. Ważne Panie Urzędniczki (a fuj!), Panowie Wszechmocni Biznesmeni (a blee!), byłe i obecne żony – harpie i zdradzieccy narzeczeni (niech ich koci żwirek pochłonie!). Na szczęście takie osoby zostają w powieściach Pani Moniki rozbrojone, ośmieszone i ukazane w opadniętych gaciach, co jest sporą satysfakcją dla czytelnika.

Nie potrafiłabym wybrać swojej ulubionej książki – wszystkie są mi bliskie i czytam je z jednakową przyjemnością. Są jak przyjaciele: w chwilach radosnych cieszą się z tobą, w chwilach trudnych wyciągną z dołka. Niezawodni. Tak jak ich twórczyni, bezinteresowna, pomocna, kochająca ludzi.

Nie będzie więcej powieści Moniki Szwai. Autorka odeszła w listopadzie. Pożegnała ją rodzina, przyjaciele, i sami czytelnicy. Dziś Pani Monika skończyłaby 66 lat.

Książki z mojej kolekcji kolejny raz przeczytane stoją teraz na półce, gotowe do ostatniego salutu.
Nie jestem krytykiem, tylko zwykłym człowiekiem czytającym. Chciałam pożegnać moją ulubioną autorkę – po swojemu. 
To pożegnanie formowało się podczas robienia nowej bombki, zatem - "Nowa Szkocja" jest dla Pani. 

Pani Moniko, dziękuję. 




  


niedziela, 18 października 2015

Pamięci Czesława - portret w szydełku

Czesław, kot pani E., niestety goni już myszki za Tęczowym Mostem. Biały, puchaty kłębuszek (dla nas), pretendent do tytułu szefa kociej bandy (na podwórku) i śmiały, nieubłagany łowca (dla myszy i ptaków) doczekał się swojego portretu w formie szydełkowej firanki.
Wzór z internetu był w zasadzie podany jako haft krzyżykowy, ale łatwo można go zastosować do szydełkowego wzoru siatkowego. 
Nici: kordonek bawełniany Monika - beżowy, szydełko 1,5. Wymiary pracy ok. 90 x 90 cm. Praca może być używana jako firanka do mniejszego okna lub makatka np. do kuchni w babcinym, rustykalnym stylu. 




Portret Czesława - ku pokrzepieniu serc...
Prezent retro - od kociary dla kociary ( a właściwie dwóch)...

sobota, 2 maja 2015

Ostrożnie z ogniem

Szklane świeczniki na tealighty wykonane w ramach sztuki użytkowej. Szklanki - odzyskane ze świeczek ze sklepu pewnej sieci. Tak naprawdę mogą być wszystkie szklane pojemniki, w których zmieści się tealight. Farby do szkła Pebeo Vitrail nie wymagające utrwalania. 
Nie do kontaktu z żywnością. Nie można myć w zmywarce ani w silnych detergentach. 

Pierwszy z planowanej serii z kotem: Terror dobrego wychowania: Nie podnoś głosu!






Patriotyzm lokalny, kolejny z serii: Silesiana - tam dom twój, gdzie serce twoje




 Fantazja w czerwieniach



niedziela, 1 lutego 2015

Projekt Fur Pure

Niech no tylko kaloryfery trochę przygrzeją, a już nasi bracia mniejsi zaczynają znaczyć wszystkie legowiska, siedziska oraz swoich Człowieków swoim wszędobylskim futrem. Wymiatamy kłaki ze wszystkich kątów, włączyliśmy też wyczesywanie na program maksymalny - wszyscy kociarze to znają. Wyczesana kocia sierść (czysta) stanowi bardzo atrakcyjną zabawkę dla kotów, w końcu to coś, co pachnie nimi. 
Projekt Fur Pure powstał po lekturze książki pani Kaori Tsutaya, która dowodzi, że z czystej kociej sierści można zrobić między innymi zabawki dla swoich wąsatych pupili.


Konieczna jest do tego pewna ilość wyczesanej kociej sierści, którą możemy za pomocą filcowania na mokro lub na sucho uformować w futrzane pacynki na palec lub piłeczki do zabawy dla kotów. Można również wykonać aplikacje z sierści pupila np, na szaliku czy czapce. Do tego postanowiłam się nie posuwać, jestem wystarczająco przybrana w kocie kłaczki przytulając Króla Mera i Sir Pippina :)
Widząc jednak ich zainteresowanie postanowiłam zrobić im kilka piłeczek do zabawy, które z radością przyjęli i pocwałowali z nimi po całym mieszkaniu.

Piłeczki w wersji Pure filcowane na sucho są z naturalnej sierści - w naszym przypadku szarej, bo taki jest kolor podszerstka naszych kotowatych. Można je oczywiście dofilcować kolorową wełną czesankową w różne wzory według własnej fantazji. 





Taką właśnie kolorową piłeczkę otrzymała nasza przyjaciółka, malutka czarna Punia. Biegała za nią zafascynowana polując po całym pokoju. 
Pręgowany Antoni i jego brat Teodorek byli tak szybcy, że nie udało im się zrobić zdjęcia przy zabawie :)  W ferworze zatoczyli swoje futrzane piłeczki pod lodówkę i teraz pozostaje czekać, aż Człowieki wydostaną je z powrotem do kolejnej, szalonej zabawy.

Z uwagi na zimową nadprodukcję materiału futrzanego powstanie kolejnych kocich zabawek jest tylko kwestią czasu ...